sobota, 29 listopada 2014

Rozdział VIII

   Zaparkował samochód tam gdzie zwykle, zabrał swoją torbę sportową i wysiadł, kierując się do swojego mieszkania. Wszedł do klatki i stanął przy skrzynkach na listy. Otworzył swoją małym kluczykiem i wyjął z niej kilka kopert i ulotek. Zamknął ją z powrotem i schował pęczek kluczy do kieszeni. Poprawił pasek torby na swoim ramieniu i kierując się na schody, zaczął przekładać ulotki pożyczek i nowych sklepów na sam spód, później dwie koperty z rachunkami, później reklama z banku i na końcu bielusieńka koperta odręcznie zaadresowana do niego. W pierwszej kolejności otworzył właśnie ją, bo go to zaciekawiło. Kto teraz adresuje odręcznie koperty? Zawsze drukuje się maleńkie karteczki albo od razu kopertę. Zajrzał do środka i wyjął ozdobną kartę z obrazkiem dwóch obrączek i napisem "Zaproszenie". 
 Otworzył ją, wchodząc do swojego mieszkania. Rzucił torbę w kąt, resztę kopert na komodę, a on sam usiadł na kanapie i zaczął po woli czytać to co było tam napisane. Camila Martinez i Adrian Hernandez zapraszają... Bla, bla, bla.. Czyli to już było naprawdę. Nie żadna zabawa, żadne podchody.. Camila naprawdę chciała wyjść za tamtego faceta. Odrzucił zaproszenie na bok i podszedł do komody, na której leżała czerwona teczka, której nawet jeszcze nie otwierał. Zabrał długopis i wrócił na kanapę, kładąc papiery przed sobą na stoliku. Już miał złożyć podpis, ale.. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Camili. Sygnał, drugi, trzeci.. Już miał się rozłączać, ale usłyszał jej cudowny głos.
   - Możesz rozmawiać? - zapytał cicho.
   - Tak. O co chodzi? - mruknęła, przełykając ciężko ślinę.
   - Chcę byś odpowiedziała mi na jedno pytanie i proszę cię o całkowitą szczerość.
   - Tak?
   - Kochasz mnie? - wyszeptał, a po drugiej stronie słuchawki nastała idealna cisza. - Cami.. Odpowiedz.
   - Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez ciebie. Chciałam przy tobie zasypiać i się budzić. Siedzieć na trybunach na każdym meczu w koszulce z twoim nazwiskiem, kibicować ci całym sercem. Cieszyć się z wygranych i pocieszać po przegranej, gratulować każdej bramki. Tak jak sobie wyobrażaliśmy, chciałam mieć z tobą gromadkę dzieci, dom z dużym ogrodem i psa, ale.. Marc, chcę zacząć nowe życie - dokończyła drżącym głosem. - My to przeszłość.
   Rozłączył się. Odrzucił swój telefon obok siebie, wziął długopis do ręki i w jednej chwili złożył swój podpis na oryginale dokumentu i kopii. Zawsze było dla niego najważniejsze jej szczęście. Jeżeli teraz ma być szczęśliwa, niech tak będzie.. Spakował papiery z powrotem do teczki, zabrał swoje rzeczy i wyszedł szybkim krokiem z mieszkania. Pokonał biegiem wszystkie schody i po chwili był już w swoim samochodzie. Odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
   Stanął przed drzwiami mieszkania i zapukał kilka razy. Już miał rezygnować i odejść, ale zobaczył w progu niską brunetkę.
   - Marc? A co ty tutaj robisz? - zdziwiła się Ria.
   - Mogłabyś to przekazać ode mnie Camili? - Podał jej teczkę.
   - To jest to o czym myślę? - westchnęła, a on pokiwał głową. - Marc, wiesz, że to nie musi się tak skończyć.. Już raz ją straciłeś.
   - Ona tego chce..
   - Ona nie wie czego chce! - zawołała poirytowana Garrido.
   - Wyraziła się jasno - Piłkarz wbił wzrok w swoje buty. - Ria, powiedz mi jedno.. Jeżeli Thiago teraz by tutaj wrócił. Sam. Bez Julii. Dałabyś mu szansę?
   - Sam wiesz jak z nami było. Próbowaliśmy zostać przyjaciółmi, ale nie wypaliło i tak jest lepiej, ale z wami wcale nie musi być tak samo - powiedziała. - Thiago był moją pierwszą miłością, a ty Camili. Nie zawsze jest to trwałe, ale ja zawsze mocno trzymałam za was kciuki i będę trzymać.
   - Przekaż jej to - mruknął piłkarz, wskazując na teczkę w jej dłoniach. - Dzięki i do zobaczenia - rzucił i skierował się do windy. Ria miała cholerną rację, ale w tym momencie on już nic nie może.

  Było już późno kiedy powtórnie parkował samochód na parkingu pod swoim domem. Po wizycie u Rii pojechał do swojej rodzinnej miejscowości i spędził pół dnia z rodzicami i bratem, oczywiście nie wspominając ani słowem o tym co się teraz dzieje w jego życiu. Jednak Eric coś zauważył i pytał, ale piłkarz wszystkiemu zaprzeczał.
 Wszedł do klatki i zdziwił się, bo wpadł na Luisa, który właśnie schodził po schodach.
   - Trener tutaj? - zmarszczył brew.
   - Już myślałem, że cię nie zastanę. Możemy porozmawiać? - zapytał.
   - Jasne, chodźmy - odparł obrońca i pierwszy ruszył do swojego mieszkania. Zaprosił go do swojego mieszkania i zaproponował coś do picia, ale trener odmówił. - Coś się stało? - zapytał niepewnie Marc.
   - Bo chodzi o to.. - zaczął Luis. - Przypadkowo znalazłem u mojej córki dokumenty rozwodowe i to - Wyjął z kieszeni maleńki woreczek, a w nim złotą obrączkę. - Nie wie, że to zabrałem - wzruszył ramionami. - A ja po woli zaczynam się domyślać dlaczego Camila wtedy tak napierała na wyjazd do Stanów. Już nie mówię, że ten ślub był jakimś szaleństwem, nie mówię o tym, że jestem zawiedziony faktem, że nawet córka nie powiedziała mi, że się jej podobasz czy że coś do ciebie czuje.. Chcę zapytać o to, co się wtedy wydarzyło? Skrzywdziłeś ją?
   - Nigdy nie mógłbym tego zrobić - westchnął Marc i przejechał dłonią po twarzy. - Pokłóciliśmy się o to, że ja chciałem powiedzieć o nas wszystkim, a ona bała się reakcji pana i swojej matki. Później było już tylko gorzej.. O tym, że w ogóle chciała uciec, dowiedziałem się po fakcie. Chciałem by wróciła, ale ona nas przekreśliła. Teraz gdy wróciła, miałem nadzieję, że uda mi się ją znów do nas przekonać, ale zdałem sobie sprawę z tego, że ona naprawdę chce wyjść za tamtego - pokręcił głową. - I dlatego tak zareagowałem gdy trener ogłosił jej ślub.
   - I wcale ci się nie dziwię - podrapał się po głowie. - Pewnie byłoby podobnie, gdybym dowiedział się, że moja żona chce powtórnie wyjść za mąż. Powiedziałeś, że chciałeś ją przekonać. To znaczy, że nadal coś do niej czujesz?
   - Nie wiem.. Chyba. Gdy się pojawiła, wszystko w moim życiu wywróciło się do góry nogami, a teraz to już nie ma sensu, bo przedtem podpisałem te papiery i poprosiłem Rię, by przekazała je Camili.
   - Marc, jesteś dobrym chłopakiem. Szczerze przyznam, że przyszedłem tutaj z myślą, że to ty jej coś zrobiłeś, ale muszę przeprosić, bo tak naprawdę to ona tutaj namieszała - powiedział i wstał. - Tylko tyle chciałem wiedzieć - kiwnął głową i skierował się do wyjścia. Marc wtedy spojrzał na stolik, a którym została obrączka.
   - Hej, zostawił to trener - zawołał za nim.
   - Myślę, że powinna zostać u ciebie - stwierdził. - Dobranoc - dodał i wyszedł. Marc wtedy delikatnie wyjął pierścionek i dokładnie go obejrzał. Był taki sam jak jego, ale mniejszy. Wstał i podszedł do szuflady, w której trzymał przeróżne rupiecie. Wyjął z niej granatowe pudełeczko i do swojej obrączki, dołożył tą Camili. Przynajmniej one będą razem.
 Musiał przyznać, że bał się reakcji swojego trenera na to wszystko, ale okazało się, że Luis jest naprawdę w porządku facetem.
  Lucho wyszedł z budynku i odnalazł swój samochód pomiędzy mnóstwem innych. Wsiadł do niego i wyjechał do drogi. To wszystko nadal nie mieściło mu się w głowie. Jego córka w wieku osiemnastu lat wyszła za mąż i zaraz później uciekła, by ominąć odpowiedzialność. Nie spodziewał się tego po niej, ale jednak nadal była jego mała, ukochaną córeczką i musiał akceptować jej decyzje. Wcześniej, rozmawiając z nią, mówiła z entuzjazmem o ślubie z Hernandezem, ale do momentu jej przyjazdu do Barcelony. Pomimo tego, że zaprzeczała, miała wątpliwości i to spore. I w stu procentach przez to, że znów spotkała Marca..

   Siedziała przy toaletce i patrzyła w swoje odbicie. Jej włosy były upięte w wysoki kok, lecz kilka niesfornych loków było luźno wypuszczone. Jej makijaż nie był mocy, ale wyrazisty. Musiała przyznać, że wyglądała ślicznie. W końcu to był dzień jej ślubu i już za kilka chwil miała wyjść za Adriana. Wszyscy byli już w pałacyku, który cały wynajęty był na tę uroczystość. W pokoju, w którym się przygotowywała została tylko ona, jej dwie młodsze siostry oraz kuzynka, która była w wieku Siry.
   - Cami, wyglądasz prześlicznie - zawołała Xana i ucałowała starszą siostrę w policzek.
   - Dziękuję, słoneczko - uśmiechnęła się dziewczyna. - Miałabym do was prośbę. Mogłabym jeszcze chwilkę zostać sama?
   - Jasne, siostra - odpowiedziała automatycznie Sira, zabrała za rękę najmłodszą i wyszły zostawiając Camilę samą. Martinez wstała z krzesła i podeszła do okna, przez które było widać przyozdobiony taras, gdzie miała odbyć się ceremonia. Jedni siedzieli już na białych, poustawianych w rządkach krzesłach, a pozostali stali w grupkach rozmawiając ze sobą. Camila wróciła na krzesło przy toaletce i wyjęła z szufladki zgiętą kartkę. Powinna była ją rano dostarczyć z resztą dokumentów swojej pani prawnik, ale.. Rozwinęła ją i jeszcze raz spojrzała na niewielki podpis Marca w rogu kartki. Przejechała opuszkami palców po tym miejscu i nagle poczuła łzę na swoim policzku. Nie, nie mogła płakać. Nie teraz. Nie w takim momencie. Sama tego chciała, więc nie rozumiała skąd te łzy. I wtedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, więc szybko wytarła mokry policzek.
   - Proszę - powiedziała, a drzwi się uchyliły i zobaczyła dwie sylwetki jej przyjaciółek wystrojonych w prześliczne sukienki.
   - Gotowa? - uśmiechnęła się Maite.
   - Wszyscy już czekają - dodała Ria.
   - Dziewczyny - zaczęła niepewnie. - Mogłybyście tutaj poprosić Adriana?
   - Co? Pan młody nie powinien cię widzieć w sukience przed ślubem! - zaprotestowała od razu Garrido.
   - Proszę.. Muszę z nim porozmawiać - mruknęła, a tamte tylko na siebie popatrzyły i kiwnęły głową. Wyszły z pomieszczenia i na tyle szybkim krokiem, na ile pozwalały im wysokie szpilki, zeszły na dół i wyszły na taras. Ria od razu podeszła do Adriana, który stał niedaleko księdza wraz ze swoim drużbą i szepnęła mu kilka słów na ucho, a Maite dosiadła się do swojego chłopaka, Sergiego z Coral oraz Ter Stegena, który przyszedł tutaj razem z Rią.
   - Mówię wam, coś się będzie działo - powiedziała przejęta, stukając nerwowo obcasem o podłogę. - Camila chce rozmawiać z Adrianem.
   - Serio? - zdziwił się Martin.
   - Gdzie wywiało Bartre? - Nagle przy nich pojawiła się Ria i usiadła na wolnym krześle pomiędzy Marciem i Coral.
   - Czmychnął w momencie, gdy przybiegły tu siostry Camili i mówiły do jakiejś ciotki, że Cami wygląda ślicznie w ślubnej sukience - wytłumaczył Sergi.
   - Mam co do tego bardzo mieszane przeczucia - Maite przygryzła wargę.
   - Przepraszam, ale co do tego wszystkiego ma Bartra? - zgłosił się młody Niemiec.
   - Może nie uwierzysz, ale jeszcze do wczoraj to Marc był mężem Camili - rzucił Montoya, a ten spojrzał zdziwiony na Rię, która przytaknęła i obiecała, że wyjaśni mu wszystko troszeczkę później.
  Meksykanin stanął przed drzwiami pokoju, w którym miała się przygotować jego przyszła żona i cicho zapukał. Nie ukrywał, że był nieco zaskoczony tym, że Camila poprosiła go jeszcze o rozmowę przed samym ślubem, Po chwili usłyszał ciche zaproszenie do środka.
   - Kochanie, wiesz, że nie mogę cię jeszcze teraz zobaczyć - zaśmiał się, wchodząc tyłem do pokoju.
   - Adrian, proszę byś się odwrócił - powiedziała. Jej ton głosu go wystraszył, ale posłusznie i wolno odwrócił się do niej przodem. Nie miała na sobie swojej białej sukienki, ale jeansy i luźną bluzkę, w których tutaj przyjechała.
   - Camila.. - spojrzał na nią zaskoczony. - Dlaczego..
   - Przepraszam cię, ale nie mogę za ciebie wyjść - wydusiła z siebie, ściskając w dłoni kawałek materiału swojej bluzki. - Nie byłam z tobą do końca szczera..
   - Zaraz, bo czegoś tutaj nie rozumiem.. Jak to nie możesz za mnie wyjść? Coś się stało? - podszedł bliżej niej.
   - Chciałam przyjechać wcześniej, bo musiałam coś załatwić - wyciągnęła do niego zgiętą kartkę. Wziął ją od niej i otworzył.
   - Rozwód? - zmarszczył czoło. - Chcesz powiedzieć, że masz już męża? - zapytał, a ona nieśmiało kiwnęła głową.
   - Adrian, ja naprawdę chciałam za ciebie wyjść i być z tobą. Myślałam, że tamten ślub był głupotą popełnioną lata temu, ale.. Wróciłam tutaj, spotkałam go i.. - pokręciła głową. Cała zaczęła drżeć, a łzy znów same zaczęły spływać po jej policzkach. Spuściła głowę, a po chwili poczuła jak Hernandez ją mocno przytula i gładzi po plechach. - Przepraszam, Adi, ale go kocham.

Zapraszam również do wzięcia udziału w ankiecie na mojej podstronie - klik

7 komentarzy:

  1. O matko, w końcu! *-* Ciesze się bardzo, że nie wyszła za tegp Adriana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko Boska co za rozdział. Nie to, że się poryczałam jak Lucho był u Marca, to jeszcze ten głupek podpisał te papiery. Ale na szczęście Camila powiedziała prawdę Adrianowi i ślubu nie ma. Jupi!!!! Oby teraz Camila i Marc byli razem, szczęśliwi.
    Czekam na następny z niecierpliwością!
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieeeeeeeeee :///
    Nie podoba mi się nie nie niż

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże... wreszcie.
    Czekam na nexta !
    Już się bałam że za niego wyjdzie, a Markuś się załamie.
    Na szczęście WITAJ BARTRA ADIOS FRAJEROS (Adrian:p)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś mistrzynią w komplikowaniu ludziom życia i mieszaniu nam w głowach. Jak tak można! Normalnie się obraże za to. Ale Marć taki boski bo się podpisał. A ona taka głupia ze nie zrozumiała tego wcześniej ze dalej go kocha ♡
    czekam na nowość ;*
    inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo, wprost nie wierzę. Uciekająca panna młoda! Ale chociaż porozmawiała z Adrianem, jednak mimo wszystko szkoda mi go. Naprawdę szkoda, ale Marc... to Marc. Szkoda tylko, że nie zrozumiała tego wcześniej i on nie pomyślał, by inaczej to rozegrać. Hm.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcesz mnie zabić, prawda? Dostałam szału, jak czytałam to opowiadanie, a mój uśmiech na twarzy przeszedł wszelkie oczekiwania. Bartra mój mądrala ♥ Cieszę się, że tak zakończyłaś ten rozdział, a nie czymś typu, że to on wybiegł i wydarł się na cały Kościół, że ją kocha, a ona wpadła mu w ramiona etc. Tak jest bosko!
    Zakochałam się to mało powiedziane, mogę to spokojnie stwierdzić. Marc jest taki mądry, że aż się ryjek sam cieszy. Uwielbiam go w takiej wersji, grzeczny chłoptaś, bo w roli play boya totalnie go nie widzę. Jak dla mnie to taki mega przystojny romantyk z sąsiedztwa, a nie facet, który co noc ma inną laskę w łóżku. Ale to może tylko moje odczucia. Nieważne.
    Twój styl pisania jest tak wspaniały, że mogłabym się tutaj rozwodzić godzinami, jednak niestety nie mam aż tyle czasu. I tak powinnam się uczyć, a ja w coraz to nowe linki z opowiadaniami wchodzę. Nie ma jak. Przyciągnęłaś mnie Marc'iem, bo jestem wierną Madridistką i szczerze stwierdzam, że zostaję na dłużej. Bo opowiadanie jak mało które, niesamowicie napisane, wciągające, niebanalne a wręcz ogromnie oryginalne i strasznie pomysłowe. Czekam na dalszą częśc, bo nie wyrobię. Cały czas myślę tylko jak tutaj rozwiniesz tą historię dalej. Ale nic, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
    Jak będziesz miała chwilę, wpadnij do mnie;)) Takie tam bohomazy o Dortmundzie.
    http://hip-hip-hurra-borussia.blogspot.com/
    pozdrowienia!

    suenos ;**

    OdpowiedzUsuń