sobota, 11 października 2014

Rozdział IV

    Stała na podwyższeniu w długiej, białej sukience z koronkową wstawką na plecach i obszernym trenem. Przed sobą miała ogromne lustro, w którym widziała całą siebie. Sukienka, która przyleciała wczoraj od projektantki z Kalifornii leżała na Camili idealnie.
   - Jest śliczna - powiedziała Maite, która stała obok przyjaciółki. - Lepszej nie mogłaś wybrać.
   - Mogła taką wysadzaną diamentami - zaśmiała się Ria. - Adrian na pewno by na taką nie poskąpił!
   - Przestań - Przyszła panna młoda pokręciła głową. - Jego mama miała taką na oku, ale ja jej nie chciałam. Nie jestem choinką, którą trzeba przystrajać - westchnęła i wygładziła górę swojej spódnicy.
   - Jesteś jakaś taka markotna, a na przymiarce swojej sukienki powinnaś tryskać radością - zauważyła Ria. - Stało się coś?
   - To przez Marca - mruknęła i spuściła wzrok.
   - Martwisz się tym, że nie podpisze papierów? - zapytała Dominguez.
   - To też, ale.. Śnił mi się dziś i to nie był taki zwyczajny sen - mówiła nieśmiało, strzelając nerwowo kostkami palców.
   - A jaśniej? - zdziwiła się Ria.
   - Nie wiem czemu, ale poszłam do jego mieszkania, gdzie wszędzie były rozsypane płatki kwiatów i świeczki, a potem.. Całowaliśmy się. Na łóżku. I... No i gdyby nie mój telefon to pewnie doszłoby do czegoś więcej.
   - A wiesz, że jeżeli ktoś ci się przyśni, to to oznacza, że się tęskni za nim? - Maite poruszyła brwiami.
   - Za Marciem? - jęknęła Cami. - No raczej nie - fuknęła. - Chcę tylko by zwrócił mi moją wolność.
   - Którą odzyskasz na jakieś pięć minut - zauważyła Ria. - Hej, a może ten sen to był jakiś znak?
   - Znak? O czym ty mówisz? - zdziwiła się Camila. Po chwili usłyszały głos Alice, wysokiej blondynki, która wraz ze swoim starszym kuzynem organizowali ślub. Opuściła ich jakieś dziesięć minut później, bo dzwonił jej telefon.
   - Wracając do tematu tej sukienki.. - zaczęła Ria jakby nigdy nic. - Trzeba było się zgodzić na te diamenty - zaśmiała się.
   - Jeżeli trzeba by było, Adrian na pewno by nie odmówił - wyszczerzyła się Alice. - Cami, a ty myślałaś już co zrobisz z włosami?
   - Wolałabym raczej je spiąć - stwierdziła. - I na pewno nie chcę welonu.
   - Dlaczego nie? - zdziwiła się organizatorka. - To przecież taki piękny symbol! - dodała i zabrała od razu z jednego manekina długi, biały welon i zaczęła wpinać go we włosy Martinez.
   - Myślisz, że oni przez ten cały czas nic nie ten teges... - Ria zwróciła się do blondynki z ironią. - Z tego co mi wiadomo to znak czystości, a jeżeli Cami go nie chce..
   - No dobrze - uśmiechnęła się lekko Alice i zabrała dodatek. - Cami i tak będzie najpiękniejszą panną młodą! - pisnęła, a stojąca za nią Ria zaczęła ją przedrzeźniać. Maite zakryła buzię, by nie pokazać, że z czegoś się śmieje, a Camili udało się zachować całkowitą powagę. Panna Garrido miała już styczność z tą kobietą, bo w końcu organizowała ślub jej najlepszej przyjaciółki i od samego początku jej się nie podobała. Nie polubiła jej. - Adi będzie naprawdę zachwycony!
   - Też tak myślę - odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem. - Ja już pójdę się przebrać - dodała i zeszła z podestu, kierując się do pomieszczenia obok. Starannie zdjęła sukienkę i odwiesiła na manekin, po czym ubrała na siebie swój strój. Chwyciła za ucho torebki i wróciła do głównego pomieszczenia.
   - Wszystko mamy tutaj jasne, więc nie jestem już potrzebna. Pa, dziewczynki! - Blondynka schowała swój ogromny telefon do torebki, umazała policzek każdej czerwoną szminką i wyszła z salonu.
   - Zgiń i przepadnij - warknęła Ria, a tamte dwie spojrzały pytająco na nią. - Pa, dziewczynki! Mua, mua - pisnęła, naśladując Alice i znów napotkała spojrzenia przyjaciółek. - No co? Nie lubię jej i tyle! - powiedziała, gdy wyszły już z salonu.
   - Czym ci zawiniła? - Camila zmarszczyła brew.
   - Nie słyszałaś jej? - prychnęła. - Adrian to, Adi tamto.. - wywróciła oczami. - Nie zdziwiłabym się gdyby też z chęcią wskoczyłaby mu do łóżka.
   - Ria, skąd taka nagła zmiana nastroju? - zapytała Maite. - Odmieniło ci się gdy Cami zaczęła mówić o Marcu.
   - Powiedz o co ci chodzi? Co miałaś na myśli, mówiąc o tym całym śnie jako znaku? - głos zabrała córka trenera Barcy. Wszystkie się zatrzymały tuż przed samochodem Rii.
   - O co mi chodzi? - warknęła. - Między innymi o to, że może w końcu zdecydowałabyś się czego tak naprawdę chcesz i co czujesz, bo to się zaczęło robić męczące.. I to nie jest sprawiedliwe, że ty masz i męża i narzeczonego, a ja nie mam nikogo - fuknęła.
   - Co?! - spojrzała na nią z niedowierzaniem. - Dobrze wiesz, że już dawno wybrałam Adriana.
   - Tak? Powiedz mi teraz prosto w twarz, że nic, a nic nie czujesz do Bartry.. Sama zarządziłaś by podczas naszych rozmów o nim nie wspominać, a gdy już przez przypadek się wymsknęło, od razu podnosiłaś głos by o nim nie mówić. Gdybyś całkowicie o nim zapomniała, wisiałoby ci to czy ja o nim mówię czy nie. I gdy powiedziałaś o tym śnie, właśnie sobie uświadomiłam, że może nie jesteś z nami do końca szczera - mówiła podenerwowana. - Może powinnaś rzucić w cholerę tą Amerykę i wrócić tutaj, a swojego Romeo zostawić Alice, która ma na niego chrapkę.
   - Zostaw tę dziewczynę w spokoju.. Zna się z Adrianem od dziecka i są przyjaciółmi - westchnęła. - Masz jakieś chore urojenia i uprzedzenie do każdej blondynki odkąd Julia odbiła ci Thiago - krzyknęła. - Może właśnie dlatego jesteś sama, bo nie potrafiłaś go przy sobie zatrzymać - powiedziała jej to prosto w twarz, a Ria prychnęła pod nosem. To, że dziewczyny zaczęły tworzyć tak zgraną paczkę razem z piłkarzami nie tylko było zasługą Lucho.. Ria zaczęła się w tym czasie spotykać z Alcantarą i byli chyba najsłodszą parą z nich wszystkich. Marc z Camilą, Lorena z Cristianem czy Maite z Martinem nawet im nie dorównywali. Byli najbardziej zgodni, najbardziej zgrani i mieli gdzieś to co myślą inni. Dwa lata po wyjeździe Camili do Stanów, Thiago poznał blondwłosą Julię, która idealnie wykorzystała to, że pomiędzy nim i Rią coś się zaczęło psuć. Rozstali się niby w zgodzie i postawili na przyjaźń.
   - Wiesz co? Spędził praktycznie całe wakacje tu, w Barcelonie i widziałam go tylko dwa razy. Raz z daleka, gdy szedł gdzieś z Rafinhą, a drugi w galerii. Wpadliśmy na siebie przez przypadek i obiecał, że zadzwoni i zmówimy się na jakieś spotkanie, jak to przyjaciele, bo przyleciała od razu ta lalka - prychnęła. - Tyle go widziałam, a gdy spróbowałam zadzwonić, odebrała Julia, więc odpuściłam. I wiecie co? Po tych pieprzonych trzech latach, otwarcie przyznaję się, że nadal go kocham - dokończyła z łamiącym się głosem i spojrzała na Camilę, która od razu zmiękła. Podeszła do niej i mocno przytuliła.
   - Przepraszam - szepnęła.
   - Ja też - powiedziała Ria.
   - Dziewczyny, jesteście zdrowo popaprane. Obie - westchnęła Maite, która dotąd stała z boku. Podeszła do nich i objęła obie ramionami. Camila wiedziała, że to co mówi Garrido jest prawdą, ale nigdy wcześniej nie dopuszczała tego do siebie. Już postanowiła i nie zmieni zdania. Chce rozwodu z piłkarzem i wyjść za Adriana, pomimo wszystkiego. Tak szkoda jej było przyjaciółki, bo wiedziała, że przed wszystkimi zgrywała wielką twardzielkę po rozstaniu z Alcantarą, a tak naprawdę była załamana.
   - Cami, kiedy Adrian ma przylecieć? - zapytała Ria, wycierając pojedynczą łzę z policzka, kiedy już od siebie odeszły.
   - Dopiero w środę - skrzywiła się Martinez. - Sprawy w firmie.
   - Może nawet i lepiej, bo wszystko już jest przygotowane i będziemy cię mieć dłużej dla siebie! - zaśmiała się cicho, a Cami spojrzała po nich pytająco.
   - Myślałaś, że puścimy cię tak bez wieczorku.. No może nie panieńskiego, bo panną to już nie jesteś, ale takiego babskiego - uśmiechnęła się Maite.
   - Będzie w niedzielę wieczorem - wyszczerzyła się Ria. - I nie przyjmujemy odmowy! - powiedziała ostro. - A teraz wsiadamy do samochodu i jedziemy coś zjeść, bo umieram z głodu - zarządziła.
   - Ja powinnam wracać, bo Martin jest z małym sam - powiedziała młoda matka.
   - Przecież da radę, a godzinka w tą czy w tą.. Chodźmy - pokiwała głową i zaprosiła przyjaciółki do samochodu.

  Zatrzymała się przed drzwiami mieszkania i już uniosła dłoń by zapukać, ale nagle ją zatrzymała.. Co mu powie? Przechodziła obok i tak pomyślała, że wpadnie czy prosto z mostu wyrzuci po co przyszła? To wszystko było nienormalne. Nie mógł tak po prostu jej tego podpisać i mieć spokój, oczywiście że nie. Ona musiała teraz chodź i o to prosić.
  Nie miała zielonego pojęcia co powie, gdy Bartra jej otworzy, ale zapukała. Najpierw cicho, a gdy nic nie usłyszała, spróbowała głośniej. Wciąż nikt nie odpowiadał. Pomyślała, że musiało go nie być, ale jeszcze nacisnęła na klamkę i ku jej zdziwieniu, drzwi puściły. Lekko je uchyliła i zajrzała niepewnie do środka.
   - Marc? - wydusiła z siebie, wchodząc do przedpokoju. - Marc, jesteś? - zapytała głośniej i wtedy usłyszała jak drzwi przed nią się otwierają i w progu zobaczyła sylwetkę obrońcy. Prezentował się przed nią jedynie w białym ręczniku, przepasanym przez biodra. Musiał dopiero co brać prysznic, bo pojedyncze kropelki jeszcze kapały z jego włosów, spadając na idealnie wyrzeźbiony tors piłkarza. Camila przez ten obrazek poczuła jakby na kilka sekund zapomniała jak się oddycha. To nie był ten sam Marc, którego tutaj zostawiła. To był początkujący piłkarz, pragnący wybić się jak najwyżej, a teraz co? Teraz gra w najlepszej drużynie, wśród prawdziwych gwiazd piłki nożnej. Zadebiutował w reprezentacji narodowej i stał się znany. Zakochała się w dzieciaku, a teraz chłopak reprezentował się jako dojrzały mężczyzna. Jeszcze raz spojrzała na jego tors.. Adrian od czasu do czasu ćwiczył i ciągle dbał o siebie, ale pod tym względem ani trochę nie dorównywał Bartrze. Skarciła się przez to wszystko w myślach i spojrzała nieśmiało na swojego byłego faceta. - Pukałam..
   - Brałem prysznic. Nie słyszałem - rzucił cicho. - Poczekaj w salonie, a ja się ubiorę - dodał, a ona pokiwała głową. Wcale nie miała nic przeciwko, gdyby jednak został z nią w takim stroju.. Jednak mógłby ją to rozproszyć, a chce przecież nakłonić go do rozwodu. Zniknął za drzwiami drugiego pokoju, a ona odwróciła się i wolnym krokiem weszła do większego pomieszczenia. Usiadła na rogu kanapy i rozejrzała się dookoła. Była tu już wcześniej, gdy przyszła z dokumentami, ale wtedy tylko krzyczała na piłkarza. Pokój był pomalowany na jasny beż. Przed sobą miała brązową meblościankę wraz z olbrzymim telewizorem, obok którego leżała konsola,  po lewej było duże okno wraz wyjściem na balon, przed sofą stał niski, szklany stolik, a po prawej komoda. Nad nim wisiała długa półka, na której stały nagrody. Podeszła do niej i zaczęła wszystkie dokładnie oglądać. Miał tu je wszystkie. Nawet te z dziecięcych lat, które już widziała. Właśnie trzymała w dłoni złoty medal, który zdobył na Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej U-21 w Izraelu, kiedy usłyszała ciche chrząknięcie. Spojrzała w stronę wejścia, skąd to usłyszała. Oparty o framugę drzwi, ubrany w jeansy i ciemny T-shirt, stał gospodarz i się jej przyglądał.
   - Przepraszam - Zmieszała się i odłożyła medal na miejsce.
   - Nic się nie stało - Pokręcił głową. - Jeżeli o to chodzi, nie podpisałem tych papierów - dodał i usiadł na sofie. Wziął ze stolika szklankę z wodą i trochę z niej upił.
   - Marc, mi naprawdę na tym zależy - westchnęła, a ten cicho zaśmiał się pod nosem. - Sprawia ci to radość, że tu stoję i cię o coś proszę? - przymrużyła powieki.
   - Po prostu po raz kolejny słyszę, że na czymś bardzo ci zależy - prychnął. - Tylko, że wtedy to nie potrwało długo - dodał i wypił do końca zawartość szklanki. Zabolało i ukuło prosto w serce. Wiedział co powiedzieć, by wywołać w niej kolejne wspomnienia i wyrzuty.
   - Posłuchaj, gdybyś był na moim miejscu i przyszedł z papierami, podpisałabym ci je bez zawahania - Zebrała w sobie resztki siły i spróbowała zabrzmieć poważnie. Wstał i do niej podszedł, tak samo blisko jak za pierwszym razem gdy tu była.
   - Jesteś pewna, że bez zawahania? - zapytał niskim tonem, parząc jej w oczy.
   - Nie dogadamy się dziś, prawda? - szepnęła, przełykając nerwowo ślinę. Gdy był tak blisko, od razu przypomniał jej się widok jeszcze sprzed paru minut. Marc bez koszulki z mokrymi włosami..
   - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - kiwnął głową, a ona tylko lekko rozchyliła usta i jęknęła z niedowierzaniem. Bartra grał z nią w jakąś pieprzoną grę, której tylko on sam znał reguły. Odepchnęła go lekko od siebie i ze spuszczoną głową wyszła z mieszkania. Tym razem nie wygrała.

7 komentarzy:

  1. A to z niego menda. Ja tu coś wyczuwam ♡♡
    czekam na nowość ;*
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. I mam nadzieję, że nie wygra! Bardzo lubię Cami, ale ona i Marc to.... Ach LOVE FoReVeR <33
    Oj, wspomniałaś o naszym kochanym Thiago, Awww.... :*
    Dziewczyny niech idą na szalonę imprezę i zabawią się z seksownymi facetami!!! :)
    Dobra i tak Marc w samym ręczniku przekonuje mnie bardziej! Wyobrażam sobie to po raz 7685497 raz i wciąż ta liczba rośnie! Haha! Uczta dla mojej obłąkanej duszy!
    Cudowny rozdział! Czekam na więcej!
    (Marca bez koszulki i w samym ręczniku, jasne? :p)

    OdpowiedzUsuń
  3. i nie może wygrać !
    dziwna sprawa z tym Adrianem trochę.
    ah szkoda mi Rii, może i Thiago się do niej odezwie w końcu ?
    I będzie impreza :D ciekawe, co tam dziewczyny zaplanują :)
    Czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, rany. Jak on pogrywa, no nie. I obawiam się, że ma szansę wygrać, bo tutaj coś jeszcze się pozmienia i pogmatwa - tak czuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. OO, dzieje się xD kurde jak długo on tego nie podpisze, ale coś mi się wydaje że ona może do niego wrócić ;p pisz szybko kolejny , czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń